Witajcie.
Każda z Was zapewne zna historię Kopciuszka. Słyszałyście o biednej sierocie, która po śmierci ojca zostaje na służbie u macochy i jej dwóch córek. Pewnie współczułyście jej i zazdrościłyście, gdy dostała od wróżki piękne suknie na bal. Ta historia jest znana w przeszło siedmiuset wersjach, ale głównie opiera się na jednym. Czy zechcecie zapoznać się z moją wersją Kopciuszka?
Kończył się bardzo długi dzień w życiu pewnej małej blondynki. W drugą rocznicę śmierci jej matki odszedł tata. Człowiek, w którym miała oparcie. Dostał zawału w drodze powrotnej z pracy i wjechał w słup na autostradzie. Osierocił dziesięcioletnią córkę. Została jej tylko macocha i jej dwie rozpieszczone córki. Od początku nienawidziły Darii, uważały ją za konkurentkę do spadku po jej bogatym ojcu.
Sabina, macocha, była kobietą zaborczą i natychmiast zagarnęła na użytek własny i swoich córek cały dom oraz restaurację, która należała do jej męża. Gdy Daria skończyła siedemnaście lat, została tam zatrudniona. Mieszkała na poddaszu, bo jedna z sióstr zajęła jej dawny pokój. Chodziła do liceum i planowała iść na studia na Uniwersytet Śląski. Nauka szła jej dobrze, mimo nawału obowiązków w pracy. Starała się, jak mogła, chociaż matura była za pasem, a macocha zwalała na nią coraz cięższe prace domowe.
W szkole nie była lubiana. Miała jednego przyjaciela - Tomka, również niezbyt lubianego. Chodzili razem do klasy i siedzieli ze sobą na wszystkich lekcjach. Pewnego słonecznego dnia szkołę obiegła wiadomość, że dla trzecich klas organizowany jest bal kostiumowy. Każdy natychmiast podjął temat i głównym problemem było to, za co się przebierze. Tomek również rozmyślał, planował. Daria miała już pewien pomysł, ale musiała to uzgodnić z macochą.
Weszła do domu i zastała Sabinę na kanapie przed telewizorem, w którym emitowana była "Moda na sukces".
- W szkole jest bal kostiumowy - stanęła za nią. - Dla klas maturalnych. I chciałabym na niego iść. Samanta i Amanda też pewnie się wybiorą. Mogłybyśmy...
- Ci... Już, już spokojnie. Bal jest w czwartek, a kto będzie pracował w restauracji? Przecież masz pracę - odezwała się spokojnie Sabina.
- Ale... To ostatni bal w tym roku. Każdy będzie, proszę! Odrobię to w któryś dzień - musiała przytrzymać się oparcia kanapy.
- Nie ma mowy, to twój dyżur i masz tam być. Mało tego, tego dnia jest dużo rezerwacji, więc będziesz tam aż do północy. Tak jak inni.
- Super. Świetnie - blondynce zaszkliły się oczy. Poszła do swojego pokoju i włączyła czat na stronie szkoły. Mogła chociaż na chwilę stać się kimś innym niż zwykłą służącą swojej macochy i przyrodnich sióstr.
Od. Really_please.
Hej, co u Ciebie?
Od. Lithium.
Hej, ciężki dzień. A u Ciebie?
Pisała z nim już od kilku dni. Czuła, że może mu powiedzieć wszystko. Nie obchodziło jej, kto siedzi po drugiej stronie. Opowiadał jej, że chciałby iść na medycynę, na Uniwersytet Śląski, ale ojciec zmusza go, by poszedł do Łodzi. Nie umiał powiedzieć mu, że nie chce.
Od. Really_please.
Idziesz na bal?
Od. Lithium.
Raczej nie, a Ty?
Od. Really_please.
Idę. Chodź, będzie fajnie. Może się poznamy? ;)
Od. Lithium.
Wiesz, bardzo bym chciała. Zobaczymy, napiszę Ci jeszcze.
Zagryzła wargi. Chciała iść i go poznać. Ciekawiło ją, czy naprawdę też by się dogadali.
Tydzień minął szybko. Był czwartek, dzień balu. A ona po powrocie ze szkoły, rzuciła torbę w kąt i poszła do restauracji, w której miała spędzić ten wieczór.
- Co jest? Jesteś smutna - przywitała ją Beata.
- Jest dziś bal w szkole - westchnęła Daria. - A ja muszę tutaj pracować do północy. Świetnie.
- Kochana, nie będziesz tu pracować, nie ma mowy! Nie w taki dzień. Sabinę chyba popieprzyło do końca. Skoro jej córeczki mogą być na tym balu, to ty tym bardziej. Zaraz coś wymyślimy.
- Beata, ale ona przecież to sprawdzi.
- Wrócisz przed północą i nic nie zauważy - puściła jej oczko koleżanka z pracy.
- Kochana jesteś - przytuliła ją mocno.
Kilkadziesiąt minut później, po wykonaniu przez Beatę kilku telefonów, w drzwiach restauracji stanął jej mąż z przepiękną suknią w rękach.
- Daruś, to jest moja suknia ślubna. Będzie ci w niej ślicznie. Skoro to bal kostiumowy, będziesz najpiękniejszym Kopciuszkiem na świecie. Jadzia już jedzie z maską i zestawem do makijażu. A Zosia zrobi ci fryzurę. Twój książę będzie oczarowany - uśmiechnęła się Beata.
- Nie ma żadnego księcia, ale bardzo ci za wszystko dziękuję - przytuliła ją po raz kolejny.
Sprawdziła jeszcze czat i rzeczywiście, miała jedną wiadomość.
Od. Really_please.
Gdybyś się jednak zdecydowała iść, to ja będę w stroju księcia ;) podejdź i coś powiedz, proszę. Bardzo chciałbym Cię poznać.
Godzinę później Daria patrzyła w lustro i nie wierzyła własnym oczom. W brzydkiego kaczątka zmieniła się w piękną królewnę. Buty na obcasie były pięknie dopasowane i nie gryzły jej. Suknia do ziemi lśniła milionami drobnych okruszków jakiego pyłu czy czegoś. Rzęsy i pięknie podkreślona zieleń jej oczu, nadawały twarzy tajemniczości. Usta pociągnięte brzoskwiniowym błyszczykiem kusiły, a włosy pięknie pokręcone opadały na ramiona.
Tomek podjechał swoim samochodem. Wsiadła do niego z radosnym uśmiechem.
- Jedziemy na bal, Kopciuszku?
- Jedźmy, Zorro! - zaśmiała się.
Już niedługo potem wysiedli i weszli na salę gimnastyczną, w której zgromadzili się już wszyscy. Daria widziała, że dziewczyny poprzebierane za różnego rodzaju czarownice i zwierzątka patrzą na nią z zazdrością. Wśród nich były również Samanta i Amanda w kreacji kota syjamskiego. Wiedziała jednak, że jej nie rozpoznają, gdyż maska zasłaniała jej połowę twarzy. Z uśmiechem weszła dalej, już bez Zorro, który zajął się flirtowaniem z kapitanką drużyny cheerleaderek, Pauliną. Ta wyraźnie zachwycona, nie opierała się. On również miał maskę.
Książę tam był. Stał przy stole z napojami. Podeszła powoli, robiąc głęboki wdech.
- Witaj, książę - zagadnęła, a gdy się odwrócił, by zobaczyć, kto to mówi, o mało nie spadła na podłogę. Rozejrzała się szybko po sali, ale nie zauważyła innego księcia. A więc pisała z nim. Z Wojtkiem Włodarczykiem, najlepszym siatkarzem w szkole, oraz chłopakiem Pauliny. Jeszcze nie wiedziała, że ze sobą zerwali.
- Witaj, Kopciuszku. Czy to ty jesteś tą miłą dziewczyną, której napisałem, kim będę na balu?
- Tak - uśmiechnęła się, ukazując rząd białych zębów.
- W takim razie zatańczmy.
Porwał ją w objęcia i już nie chciał wypuścić. A zegarek na ręku niemiłosiernie odmierzał minuty, a te przeradzały się w godziny. Tuż po dwudziestej trzeciej brunet zaproponował:
- A może pójdziemy się przewietrzyć?
- Chętnie.
Wziął ją za rękę i poprowadził do pięknie przystrojonego parku obok szkoły.
- Powiedz mi, kim jesteś? Jak masz na imię?
- Dlaczego chcesz wiedzieć?
- A dlaczego nie? Warto znać imię takiej piękności - puścił do niej oczko.
- Nie zdradzę ci go.
- Możemy zagrać w 15 pytań? Może się domyślę?
- Zagrać możemy - uśmiechnęła się.
- No to pierwsze pytanie. Jesteś z tej szkoły?
- Tak.
- Musiałem się upewnić. Drugie pytanie: masz rodzeństwo?
- Mam.
Tymczasem Tomek w środku starał się zbliżyć do Pauliny. Niestety, zniknęła mu gdzieś w tłumie. A on zupełnie stracił poczucie czasu i zapomniał, że ma odwieźć Darię dziesięć minut przed północą. Nagle zauważył brunetkę obłapianą przez jednego z drużyny siatkarzy. Wczuł się w rolę i pobiegł pięknej damie na ratunek.
Daria i Wojtek doszli do ustrojonej kwiatami altanki.
- No to ostatnie pytanie.
- Słucham, książę.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Powiedzmy - zawiesiła na chwilę głos. - Że tak.
To była magiczna chwila. Wojtek powoli przesunął dłonią po jej twarzy. Chciał zdjąć jej maskę, gdy nagle zadzwonił jej zegarek przyczepiony do buta, by zdążyła przed macochą.
- Nie teraz - jęknęła. - Muszę uciekać. Do kiedyś, książę.
Pobiegła w stronę sali, by złapać swojego Zorro i zmusić go do odwiezienia. Znalazła go całującego się z Pauliną. Niestety, musiała przerwać im tę romantyczną scenę. Wbiegając po schodach, nie zauważyła, że zegarek odczepił jej się od obcasa i upadł. Biegnący za nią Wojtek natychmiast go podniósł i schował do kieszeni.
- Tomek, proszę szybciej - błagała, wsiadając do auta.
- Już, już.
- Naprawdę nie da się szybciej?
- Przecież jadę 55 w terenie zabudowanym!
- O nie, to Samanta i Amanda! - krzyknęła z przerażeniem, ujrzawszy samochód sióstr i zanurkowała na podłogę.
Niestety, jedna z nich ją zauważyła. Jechała z nimi też matka. Daria tylko modliła się, by udało się wejść do restauracji przed nimi.
Kilka minut później zdenerwowana Sabina wpadła do lokalu.
- Beata! - krzyknęła tak głośno, że kucharze wystawili głowy z kuchni.
- Słucham?
- Gdzie jest Daria?
- Moment, poszukam - odpowiedziała kierowniczka sali i zwróciła się do jednego z kelnerów. - Kuba, widziałeś gdzieś Darię?
- Szukał mnie ktoś? - blondynka wystawiła głowę zza baru. Twarz miała całą w mące, włosy spięte pod chustką i naciągniętą w pośpiechu koszulkę.
- Ja cię szukałam. Mam nadzieję, że nie wychodziłaś nigdzie?
- Nie. Tylko ze śmieciami do kontenera - skłamała, krzyżując palce pod ladą.
Gdy tylko matka i córki wyszły, opadła na podłogę i ściągnęła chustkę. Loki opadły jej na ramiona.
Następnego dnia, gdy tylko znalazła się na schodach do szkoły, spotkała Tomka.
- Pewnie i tak już nie pamięta Kopciuszka - uśmiechnęła się blado, po streszczeniu mu wczorajszego wieczoru.
- Nie pamięta, mówisz? - Tomek zamarł w pół kroku po przekroczeniu drzwi szkoły, gdyż każda ściana, każde drzwi były oklejone plakatami o tytule: Jeśli widziałeś Kopciuszka, skontaktuj się z Wojtkiem Włodarczykiem.
- No cóż... - westchnęła. - Nie wie, że to ja.
Po powrocie ze szkoły, weszła do swojego pokoju i usiadła przy komputerze. Natychmiast napisał do niej Wojtek. Chciał wiedzieć, kim ona jest. Niestety, nie zdążyła mu odpisać, gdy zawołała ją Sabina. Amanda natychmiast wykorzystała okazję i poszła do jej pokoju. Przeczytała całą korespondencję z Wojtkiem. I już było wiadomo, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
W piątek miał się odbyć finałowy mecz siatkówki pomiędzy ich szkolną drużyną, a Zespołem Szkół Technicznych z Łodzi. Wszyscy byli podekscytowani. Ich drużyna mogła zdobyć po raz pierwszy tytuł mistrzowski. Paulina starała się za wszelką cenę odzyskać Wojtka. Próbowała nachalnie się do niego zbliżyć. Tuliła się do niego, próbowała całować. Niestety, brunet miał w głowie zupełnie kogoś innego. I bynajmniej nie zazdrosną o wszystko, wściekającą się o byle co czarnowłosą.
W czwartek około trzynastej, wszyscy zostali zaproszeni na boisko, by uczestniczyć w pokazie skeczu cheerleaderek przygotowanego z myślą o siatkarzach. Daria i Tomek również poszli. Daria miała zamiar powiedzieć Włodarczykowi, że to ona była Kopciuszkiem.
- Dawno dawno temu - zaczęła czytać Paulina. - Był sobie pewien przystojny książę. Zorganizował on bal, na który przyszły wszystkie panny z jego królestwa - Naukolandii. Jedna z nich była szczególnie piękna. Ubrana w olśniewającą suknię. Niestety, chowała swe oblicze za maską. Gdy dochodziła północ, piękna panienka musiała uciekać. Uciekając zgubiła pewną ważną rzecz, która przypominała jej o czasie.
- Wróciła do domu i przywdziała swój codzienny strój - teraz mówiła Amanda. - Korespondowała jednak z księciem od kilku tygodni, a on nie wiedział, kim była ta dziewczyna. Myślał, że może to jakaś piękna bogata pani. Zostawił nawet dla niej swoją ukochaną Paulinessę - księżniczkę na sąsiednim zamku.
- Niestety,m rozczarowanie było wielkie - włączyła się Samanta. - Dziewczyna była nikim. Zwykłą służącą, brudną posługaczką bez ładnych ubrań i ze zniszczonymi włosami. Poznajcie ją - oto Daria Trybus! Służąca, kelnerka, która myślała, że może się stać księżniczką.
W oczach stanęły jej łzy. Wyśmiali ją. Zaczęli skandować "Kel - ner - ka". Przepchnęła się jakoś przez tłum i uciekła do szkoły. Osunęła się w dół ściany i zaczęła płakać.Szybko się jednak pozbierała, bo wiedziała, że nie może po sobie dać jeździć. Ze szkoły poszła prosto do pracy. Za nią wpadły siostry i trzasnęły drzwiami tak mocno, że przymocowana do ściany gitara spadła z mocnym hukiem, odrywając część tapety. A oczom wszystkich ukazał się napis Niech strach przed niepowodzeniem nie powstrzyma Cię przed wejściem do gry. Wtedy dopiero wszystko zrozumiała i poczuła przypływ odwagi.
Za siostrami weszła Sabina.
- Mamo! Daria zepsuła ścianę - krzyknęły obie.
- Co? Potrącę ci to z pensji!
- Nie zrobisz tego, bo już tu nie pracuję. Rzucam to - rzuciła fartuchem o ziemię, a za jej przykładem poszło pół personelu.
Wyszli z lokalu. Beata natychmiast jej oznajmiła.
- Daria, wiesz że ona cię wyrzuci z domu? Zamieszkasz ze mną dopóki nie skończysz szkoły, co?
- Kochana jesteś. Jasne!
Blondynka pobiegła do domu, gdzie spakowała już wszystkie rzeczy. Miała zamiar się wyprowadzić, ale nie miała pojęcia, dokąd. Beata spadła jej z nieba.
W piątek po godzinie szesnastej miał się odbyć mecz. Postanowiła na niego pójść, bo obiecała Tomkowi wytłumaczyć zasady tej gry. Postanowiła jeszcze iść do Wojtka. Spotkała go w korytarzu obok szatni.
- Daria...
- Posłuchaj. Myślałam, że jesteś inny. Ale się okazałeś taki sam jak inni. Nie będę na ciebie czekać, bo to jest zupełnie bez celu i bez sensu. To tak jakby być libero i czekać na piłkę, żeby ją zaatakować.
Odeszła. Usiadła na trybunach i czekała na ostatnią piłkę w tym meczu. Chciała iść jak najszybciej. Gospodarze rozgromili przeciwników. W trzecim secie przy stanie 24:23 i piłce meczowej dla nich, trener zarządził przerwę. Daria nie wytrzymała. Zaczęła się przeciskać w stronę wyjścia. Wojtek to zauważył i nie tłumacząc się trenerowi, próbował ją dogonić. Drogę zastąpił mu ojciec.
- Wojtek, co ty robisz? Grałeś dobry mecz, to twoja szansa na studia na AWFie w Krakowie! Niszczysz swoje marzenia!
- Nie, tato, to twoje marzenia - odepchnął ojca i pobiegł, by zagrodzić dziewczynie przejście. Zdążył jeszcze życzyć swojemu zmiennikowi powodzenia.
Daria podniosła wzrok, schodząc i zobaczyła, że biegnie w jej stronę.
- Wojtek, co ty robisz? - spytała zdziwiona.
- Miałaś rację. Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - położył jej dłonie na twarzy i przyciągnął do siebie. Jego usta z początku niepewnie smakowały jej wargi. Pocałunki stały się bardziej natarczywe. Wplotła palce w jego włosy. I wtedy rozpadał się pierwszy od dwóch miesięcy deszcz.
Tomek został wybrany do nagrania reklamy pasty do zębów. Również znalazł swoją miłość. I bynajmniej nie była to Paulina. Ta została sama.
I żyli długo i szczęśliwie.
I jak się podobało?
Ej, co byście powiedziały na taki cykl bajek w moim wydaniu? Wiecie, Czerwony Kapturek, Jaś i Małgosia, Śpiąca Królewna itp?
- Nie ma mowy, to twój dyżur i masz tam być. Mało tego, tego dnia jest dużo rezerwacji, więc będziesz tam aż do północy. Tak jak inni.
- Super. Świetnie - blondynce zaszkliły się oczy. Poszła do swojego pokoju i włączyła czat na stronie szkoły. Mogła chociaż na chwilę stać się kimś innym niż zwykłą służącą swojej macochy i przyrodnich sióstr.
Od. Really_please.
Hej, co u Ciebie?
Od. Lithium.
Hej, ciężki dzień. A u Ciebie?
Pisała z nim już od kilku dni. Czuła, że może mu powiedzieć wszystko. Nie obchodziło jej, kto siedzi po drugiej stronie. Opowiadał jej, że chciałby iść na medycynę, na Uniwersytet Śląski, ale ojciec zmusza go, by poszedł do Łodzi. Nie umiał powiedzieć mu, że nie chce.
Od. Really_please.
Idziesz na bal?
Od. Lithium.
Raczej nie, a Ty?
Od. Really_please.
Idę. Chodź, będzie fajnie. Może się poznamy? ;)
Od. Lithium.
Wiesz, bardzo bym chciała. Zobaczymy, napiszę Ci jeszcze.
Zagryzła wargi. Chciała iść i go poznać. Ciekawiło ją, czy naprawdę też by się dogadali.
Tydzień minął szybko. Był czwartek, dzień balu. A ona po powrocie ze szkoły, rzuciła torbę w kąt i poszła do restauracji, w której miała spędzić ten wieczór.
- Co jest? Jesteś smutna - przywitała ją Beata.
- Jest dziś bal w szkole - westchnęła Daria. - A ja muszę tutaj pracować do północy. Świetnie.
- Kochana, nie będziesz tu pracować, nie ma mowy! Nie w taki dzień. Sabinę chyba popieprzyło do końca. Skoro jej córeczki mogą być na tym balu, to ty tym bardziej. Zaraz coś wymyślimy.
- Beata, ale ona przecież to sprawdzi.
- Wrócisz przed północą i nic nie zauważy - puściła jej oczko koleżanka z pracy.
- Kochana jesteś - przytuliła ją mocno.
Kilkadziesiąt minut później, po wykonaniu przez Beatę kilku telefonów, w drzwiach restauracji stanął jej mąż z przepiękną suknią w rękach.
- Daruś, to jest moja suknia ślubna. Będzie ci w niej ślicznie. Skoro to bal kostiumowy, będziesz najpiękniejszym Kopciuszkiem na świecie. Jadzia już jedzie z maską i zestawem do makijażu. A Zosia zrobi ci fryzurę. Twój książę będzie oczarowany - uśmiechnęła się Beata.
- Nie ma żadnego księcia, ale bardzo ci za wszystko dziękuję - przytuliła ją po raz kolejny.
Sprawdziła jeszcze czat i rzeczywiście, miała jedną wiadomość.
Od. Really_please.
Gdybyś się jednak zdecydowała iść, to ja będę w stroju księcia ;) podejdź i coś powiedz, proszę. Bardzo chciałbym Cię poznać.
Godzinę później Daria patrzyła w lustro i nie wierzyła własnym oczom. W brzydkiego kaczątka zmieniła się w piękną królewnę. Buty na obcasie były pięknie dopasowane i nie gryzły jej. Suknia do ziemi lśniła milionami drobnych okruszków jakiego pyłu czy czegoś. Rzęsy i pięknie podkreślona zieleń jej oczu, nadawały twarzy tajemniczości. Usta pociągnięte brzoskwiniowym błyszczykiem kusiły, a włosy pięknie pokręcone opadały na ramiona.
Tomek podjechał swoim samochodem. Wsiadła do niego z radosnym uśmiechem.
- Jedziemy na bal, Kopciuszku?
- Jedźmy, Zorro! - zaśmiała się.
Już niedługo potem wysiedli i weszli na salę gimnastyczną, w której zgromadzili się już wszyscy. Daria widziała, że dziewczyny poprzebierane za różnego rodzaju czarownice i zwierzątka patrzą na nią z zazdrością. Wśród nich były również Samanta i Amanda w kreacji kota syjamskiego. Wiedziała jednak, że jej nie rozpoznają, gdyż maska zasłaniała jej połowę twarzy. Z uśmiechem weszła dalej, już bez Zorro, który zajął się flirtowaniem z kapitanką drużyny cheerleaderek, Pauliną. Ta wyraźnie zachwycona, nie opierała się. On również miał maskę.
Książę tam był. Stał przy stole z napojami. Podeszła powoli, robiąc głęboki wdech.
- Witaj, książę - zagadnęła, a gdy się odwrócił, by zobaczyć, kto to mówi, o mało nie spadła na podłogę. Rozejrzała się szybko po sali, ale nie zauważyła innego księcia. A więc pisała z nim. Z Wojtkiem Włodarczykiem, najlepszym siatkarzem w szkole, oraz chłopakiem Pauliny. Jeszcze nie wiedziała, że ze sobą zerwali.
- Witaj, Kopciuszku. Czy to ty jesteś tą miłą dziewczyną, której napisałem, kim będę na balu?
- Tak - uśmiechnęła się, ukazując rząd białych zębów.
- W takim razie zatańczmy.
Porwał ją w objęcia i już nie chciał wypuścić. A zegarek na ręku niemiłosiernie odmierzał minuty, a te przeradzały się w godziny. Tuż po dwudziestej trzeciej brunet zaproponował:
- A może pójdziemy się przewietrzyć?
- Chętnie.
Wziął ją za rękę i poprowadził do pięknie przystrojonego parku obok szkoły.
- Powiedz mi, kim jesteś? Jak masz na imię?
- Dlaczego chcesz wiedzieć?
- A dlaczego nie? Warto znać imię takiej piękności - puścił do niej oczko.
- Nie zdradzę ci go.
- Możemy zagrać w 15 pytań? Może się domyślę?
- Zagrać możemy - uśmiechnęła się.
- No to pierwsze pytanie. Jesteś z tej szkoły?
- Tak.
- Musiałem się upewnić. Drugie pytanie: masz rodzeństwo?
- Mam.
Tymczasem Tomek w środku starał się zbliżyć do Pauliny. Niestety, zniknęła mu gdzieś w tłumie. A on zupełnie stracił poczucie czasu i zapomniał, że ma odwieźć Darię dziesięć minut przed północą. Nagle zauważył brunetkę obłapianą przez jednego z drużyny siatkarzy. Wczuł się w rolę i pobiegł pięknej damie na ratunek.
Daria i Wojtek doszli do ustrojonej kwiatami altanki.
- No to ostatnie pytanie.
- Słucham, książę.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Powiedzmy - zawiesiła na chwilę głos. - Że tak.
To była magiczna chwila. Wojtek powoli przesunął dłonią po jej twarzy. Chciał zdjąć jej maskę, gdy nagle zadzwonił jej zegarek przyczepiony do buta, by zdążyła przed macochą.
- Nie teraz - jęknęła. - Muszę uciekać. Do kiedyś, książę.
Pobiegła w stronę sali, by złapać swojego Zorro i zmusić go do odwiezienia. Znalazła go całującego się z Pauliną. Niestety, musiała przerwać im tę romantyczną scenę. Wbiegając po schodach, nie zauważyła, że zegarek odczepił jej się od obcasa i upadł. Biegnący za nią Wojtek natychmiast go podniósł i schował do kieszeni.
- Tomek, proszę szybciej - błagała, wsiadając do auta.
- Już, już.
- Naprawdę nie da się szybciej?
- Przecież jadę 55 w terenie zabudowanym!
- O nie, to Samanta i Amanda! - krzyknęła z przerażeniem, ujrzawszy samochód sióstr i zanurkowała na podłogę.
Niestety, jedna z nich ją zauważyła. Jechała z nimi też matka. Daria tylko modliła się, by udało się wejść do restauracji przed nimi.
Kilka minut później zdenerwowana Sabina wpadła do lokalu.
- Beata! - krzyknęła tak głośno, że kucharze wystawili głowy z kuchni.
- Słucham?
- Gdzie jest Daria?
- Moment, poszukam - odpowiedziała kierowniczka sali i zwróciła się do jednego z kelnerów. - Kuba, widziałeś gdzieś Darię?
- Szukał mnie ktoś? - blondynka wystawiła głowę zza baru. Twarz miała całą w mące, włosy spięte pod chustką i naciągniętą w pośpiechu koszulkę.
- Ja cię szukałam. Mam nadzieję, że nie wychodziłaś nigdzie?
- Nie. Tylko ze śmieciami do kontenera - skłamała, krzyżując palce pod ladą.
Gdy tylko matka i córki wyszły, opadła na podłogę i ściągnęła chustkę. Loki opadły jej na ramiona.
Następnego dnia, gdy tylko znalazła się na schodach do szkoły, spotkała Tomka.
- Pewnie i tak już nie pamięta Kopciuszka - uśmiechnęła się blado, po streszczeniu mu wczorajszego wieczoru.
- Nie pamięta, mówisz? - Tomek zamarł w pół kroku po przekroczeniu drzwi szkoły, gdyż każda ściana, każde drzwi były oklejone plakatami o tytule: Jeśli widziałeś Kopciuszka, skontaktuj się z Wojtkiem Włodarczykiem.
- No cóż... - westchnęła. - Nie wie, że to ja.
Po powrocie ze szkoły, weszła do swojego pokoju i usiadła przy komputerze. Natychmiast napisał do niej Wojtek. Chciał wiedzieć, kim ona jest. Niestety, nie zdążyła mu odpisać, gdy zawołała ją Sabina. Amanda natychmiast wykorzystała okazję i poszła do jej pokoju. Przeczytała całą korespondencję z Wojtkiem. I już było wiadomo, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
W piątek miał się odbyć finałowy mecz siatkówki pomiędzy ich szkolną drużyną, a Zespołem Szkół Technicznych z Łodzi. Wszyscy byli podekscytowani. Ich drużyna mogła zdobyć po raz pierwszy tytuł mistrzowski. Paulina starała się za wszelką cenę odzyskać Wojtka. Próbowała nachalnie się do niego zbliżyć. Tuliła się do niego, próbowała całować. Niestety, brunet miał w głowie zupełnie kogoś innego. I bynajmniej nie zazdrosną o wszystko, wściekającą się o byle co czarnowłosą.
W czwartek około trzynastej, wszyscy zostali zaproszeni na boisko, by uczestniczyć w pokazie skeczu cheerleaderek przygotowanego z myślą o siatkarzach. Daria i Tomek również poszli. Daria miała zamiar powiedzieć Włodarczykowi, że to ona była Kopciuszkiem.
- Dawno dawno temu - zaczęła czytać Paulina. - Był sobie pewien przystojny książę. Zorganizował on bal, na który przyszły wszystkie panny z jego królestwa - Naukolandii. Jedna z nich była szczególnie piękna. Ubrana w olśniewającą suknię. Niestety, chowała swe oblicze za maską. Gdy dochodziła północ, piękna panienka musiała uciekać. Uciekając zgubiła pewną ważną rzecz, która przypominała jej o czasie.
- Wróciła do domu i przywdziała swój codzienny strój - teraz mówiła Amanda. - Korespondowała jednak z księciem od kilku tygodni, a on nie wiedział, kim była ta dziewczyna. Myślał, że może to jakaś piękna bogata pani. Zostawił nawet dla niej swoją ukochaną Paulinessę - księżniczkę na sąsiednim zamku.
- Niestety,m rozczarowanie było wielkie - włączyła się Samanta. - Dziewczyna była nikim. Zwykłą służącą, brudną posługaczką bez ładnych ubrań i ze zniszczonymi włosami. Poznajcie ją - oto Daria Trybus! Służąca, kelnerka, która myślała, że może się stać księżniczką.
W oczach stanęły jej łzy. Wyśmiali ją. Zaczęli skandować "Kel - ner - ka". Przepchnęła się jakoś przez tłum i uciekła do szkoły. Osunęła się w dół ściany i zaczęła płakać.Szybko się jednak pozbierała, bo wiedziała, że nie może po sobie dać jeździć. Ze szkoły poszła prosto do pracy. Za nią wpadły siostry i trzasnęły drzwiami tak mocno, że przymocowana do ściany gitara spadła z mocnym hukiem, odrywając część tapety. A oczom wszystkich ukazał się napis Niech strach przed niepowodzeniem nie powstrzyma Cię przed wejściem do gry. Wtedy dopiero wszystko zrozumiała i poczuła przypływ odwagi.
Za siostrami weszła Sabina.
- Mamo! Daria zepsuła ścianę - krzyknęły obie.
- Co? Potrącę ci to z pensji!
- Nie zrobisz tego, bo już tu nie pracuję. Rzucam to - rzuciła fartuchem o ziemię, a za jej przykładem poszło pół personelu.
Wyszli z lokalu. Beata natychmiast jej oznajmiła.
- Daria, wiesz że ona cię wyrzuci z domu? Zamieszkasz ze mną dopóki nie skończysz szkoły, co?
- Kochana jesteś. Jasne!
Blondynka pobiegła do domu, gdzie spakowała już wszystkie rzeczy. Miała zamiar się wyprowadzić, ale nie miała pojęcia, dokąd. Beata spadła jej z nieba.
W piątek po godzinie szesnastej miał się odbyć mecz. Postanowiła na niego pójść, bo obiecała Tomkowi wytłumaczyć zasady tej gry. Postanowiła jeszcze iść do Wojtka. Spotkała go w korytarzu obok szatni.
- Daria...
- Posłuchaj. Myślałam, że jesteś inny. Ale się okazałeś taki sam jak inni. Nie będę na ciebie czekać, bo to jest zupełnie bez celu i bez sensu. To tak jakby być libero i czekać na piłkę, żeby ją zaatakować.
Odeszła. Usiadła na trybunach i czekała na ostatnią piłkę w tym meczu. Chciała iść jak najszybciej. Gospodarze rozgromili przeciwników. W trzecim secie przy stanie 24:23 i piłce meczowej dla nich, trener zarządził przerwę. Daria nie wytrzymała. Zaczęła się przeciskać w stronę wyjścia. Wojtek to zauważył i nie tłumacząc się trenerowi, próbował ją dogonić. Drogę zastąpił mu ojciec.
- Wojtek, co ty robisz? Grałeś dobry mecz, to twoja szansa na studia na AWFie w Krakowie! Niszczysz swoje marzenia!
- Nie, tato, to twoje marzenia - odepchnął ojca i pobiegł, by zagrodzić dziewczynie przejście. Zdążył jeszcze życzyć swojemu zmiennikowi powodzenia.
Daria podniosła wzrok, schodząc i zobaczyła, że biegnie w jej stronę.
- Wojtek, co ty robisz? - spytała zdziwiona.
- Miałaś rację. Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - położył jej dłonie na twarzy i przyciągnął do siebie. Jego usta z początku niepewnie smakowały jej wargi. Pocałunki stały się bardziej natarczywe. Wplotła palce w jego włosy. I wtedy rozpadał się pierwszy od dwóch miesięcy deszcz.
Tomek został wybrany do nagrania reklamy pasty do zębów. Również znalazł swoją miłość. I bynajmniej nie była to Paulina. Ta została sama.
I żyli długo i szczęśliwie.
I jak się podobało?
Ej, co byście powiedziały na taki cykl bajek w moim wydaniu? Wiecie, Czerwony Kapturek, Jaś i Małgosia, Śpiąca Królewna itp?
kupiłaś mnie dwoma wyrazami: "Wojtek" i "Włodarczyk" :D
OdpowiedzUsuńto może ja zacznę od początku: wysłałaś mi na gg link, więc automatycznie weszłam w niego, lecz nie zabrałam się od razu za czytanie. porobiłam tam, co miałam pootwierane w zakładkach, ale przypomniałam sobie o Twoim opowiadaniu. Szczerze, jakoś po pierwszym akapicie sprawdziłam jaką rozdział ma długość i pomyślałam "o Boże..". Jeden czytając dalej zaczęło mnie to wciągać :) wreszcie dotarłam do tych upragnionych dwóch słów tworzących nazwisko Wojciech Włodarczyk! :D i byłam niezmiernie szczęśliwa, bo nie sądziłam, że wpakujesz tu jakiegoś siatkarza haha :D
powiem tak: bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. spodobało mi się to także ze względu na "inną wersję Kopciuszka" i jestem jak najbardziej za takimi seriami ;) bardzo duży plus w Twoją stronę ;)
o następnych akcjach tego typu pragnę być informowana ;) mój numer masz, więc się cieszę ;)
pozdrawiam :* Tęczowa :)
Też oglądałam dzisiaj tego Kopciuszka z Hilary ;) inspirowałaś się, ale wszystko wyszło siatkarsko :) jak najbardziej możesz pisać bajkowo :) Każda by chciała takiego księcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Matko ja to oglądałam ! (Jestem odkrywcza) To jest genialne a na wieśc, ze to włodarczyk rąbnęłam śmiechem xD CZekam na kolejne i koniecznie na inne bajki i to jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńNo proszę :P Ładna bajeczka z panem Wu. Wu. w roli głównej :D tak się zastanawiałam kogo tu wciśniesz :D Włodi świetnie pasuje :D Nooo i jestem jak najbardziej za serią siatkarskich bajek w Twoim wykonaniu :D
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba i proszę o więcej, wiele więcej!
OdpowiedzUsuńświetny :) Bardzo mi się spodobało :) Chętnie poczytam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńCholera miałam taki fajny komentarz ale mój ukochany telefon postanowił zrobić mi psikusa i go nie wysłać. Takie lekkie przyjemne, idealne na odstresowanie. Przeczytałam chyba wszystkie twoje jednoparty i ryczałam jak głupia przez pół nocy, bo to wszystko jest takie.. no nie wiem jak to po prostu opisać. Pozdrawiam i czekam na więcej w twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńO kurde, to mnie wbiłaś w ziemię :D
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie pomyślała, że czerpiąc inspirację z bajki można napisać tak genialną historię, bo twój Kopciuszek niewątpliwie taki jest :D
Aż mi źle, że tak późno tu jestem;/
Pozdrawiam :*