Zmieniłam trochę koncepcję prowadzenia tego bloga. Dlatego też będą tu pojawiać się one party nie tylko o siatkarzach, jak do tej pory, ale też o innych sportowcach, piłkarzach, skoczkach narciarskich, piłkarzach ręcznych itp.

perte

   Wigilijny wieczór. Pierwsza gwiazdka już dawno widnieje na niebie. Choinka w twoim pokoju mieni się kolorami światełek i bombek. W całym bloku słychać dźwięki kolęd śpiewanych przez sąsiadów. Wesołe organy oraz dzwony w pobliskim kościele oznajmiają, że narodził się Zbawiciel świata.

   Stoisz w oknie, patrząc na rozświetloną latarniami ulicę. Spadające płatki śniegu mienią się w snopach światła.  Do jednego z domów wchodzi człowiek przebrany za Gwiazdora, pewnie przyjaciel rodziny. Ma zamiar rozdać dzieciom prezenty. Uśmiechasz się mimowolnie.

    Na święta zostałaś sama. Rodzina odwróciła się od ciebie, przyjaciele wyjechali do swoich miejscowości, chłopak zerwał wszelki kontakt. Jedynym człowiekiem, który cię nigdy by nie zostawił był On. Był z tobą szczery od początku do końca. Przyjaźń, jaka między wami rozkwitła była tą na zawsze.

   Jednak dzisiaj siedzisz sama. On jest z narzeczoną w jej rodzinnym mieście. Nie lubisz jej. Zdaje się być miła, jednak naprawdę jest to zadufana w sobie osoba pokroju tych to ja jestem najlepsza. Masz być świadkiem na ich ślubie. Czujesz, że nie możesz. Nie chcesz patrzeć na to, jak On całuję właśnie ją. Jak to jej ślubuje miłość i wierność od końca życia.

   Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: kochasz go. Nie jak przyjaciela. Jak mężczyznę. Nie masz odwagi mu o tym powiedzieć. wiele słyszałaś o przyjaźni damsko - męskiej. Trwa ona do momentu, dopóki jedna ze stron się nie zakocha. Potem się rozsypuje. Dlatego trzymasz to w tajemnicy.

   Włączasz telewizor. Trwa koncert kolęd. Dochodzi godzina dwudziesta trzecia. Dzwonek do drzwi rozbrzmiewa w całym mieszkaniu. Zdziwiona niespodziewaną wizytą, otwierasz. Na progu stoi On. W rękach trzyma mały pakunek. Uśmiecha się delikatnie.
  - Wesołych świąt, Pauliś - uśmiecha się i całuje cię w policzek. - To dla ciebie.

   Wręcza ci pakunek. Patrzysz ze zdziwieniem.
 - Łukasz... A ty nie powinieneś z Agą być? - pytasz niepewnie.
 - No cóż... powiedzmy, że Aga to już przeszłość.

   Nie wierzysz. Kilka godzin temu skakałabyś z radości, krzyczałabyś jak wariatka. A teraz? Teraz nie wierzysz, że to prawda. Że cudowna para się rozpadła. Łukasz i Aga - zakochani na zawsze. A teraz Żygadło ci oznajmia, że to koniec.

   Wpuszczasz go do środka. Siada na kanapie w salonie a ty idziesz zrobić herbaty. Nie jest ci to dane, gdyż czujesz jego ręce na swoich biodrach. Przytula cię, a ty nie rozumiesz.
 - Łukasz - odwracasz się do niego. - Co się dzieje?

   W odpowiedzi całuje cię w usta zachłannie. Jego wargi są takie czułe, miękkie. Oddajesz pocałunek. Jednak szybko się od niego odsuwasz.
 - Ziomek - patrzysz mu w oczy. - Powiedz, co się dzieje.
 - Coś zrozumiałem. Że to nie Aga jest tą jedyną.

    Patrzysz na niego. Twoje oczy są wielkości spodków.
 - Co...
 - Kocham cię, Paulino. Dopiero kilka godzin temu to zrozumiałem - przerywa ci.

   Nie wierzysz w to. Coś na wzór tych wigilijnych cudów, które zdarzają się w ckliwych romansach. Podchodzisz do niego i stajesz na palcach, by móc coś mu szepnąć do ucha.
 - Wiesz, ja ciebie też kocham. I to już jakiś czas.

   Całuje cię zachłannie. W drodze do sypialni pozbywacie się ubrań.
~*~
    Ubierasz właśnie suknię ślubną. Dzisiaj masz stanąć na ślubnym kobiercu razem z mężczyzną twojego życia. Twoją drugą połową. Włączasz jeszcze telewizor, by posłuchać muzyki i się troszkę odstresować. Włączony kanał to TVN24. Widzisz prezenterkę, która smutnym głosem oznajmia:
 - Dzisiaj o godzinie dziewiątej piętnaście doszła nas smutna wiadomość. Jeden z najlepszych siatkarzy Polski, wielokrotny reprezentant naszego kraju, Łukasz Żygadło nie żyje.

   Czujesz, jak grunt osuwa ci się spod nóg. Jak to nie żyje?
 - Prawdopodobnie stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup wysokiego napięcia. Zginął na miejscu. Przyjaciele z reprezentacji, oraz klubowi koledzy są załamani. Miał dzisiaj brać ślub - mówi Krzysztof Ignaczak. Nie mogę uwierzyć, że Ziomka już nie ma. To miał być jego najszczęśliwszy dzień w życiu - dopowiada Piotr Gacek.

   Łzy płyną po twoich policzkach, rozmazując makijaż. Czarne smugi tuszu spływają z twojej twarzy, brudząc śnieżnobiałą suknię czernią - kolorem żałoby. Słyszysz dźwięk otwieranych drzwi. Nie masz siły, by podejść do gościa.

   To on podchodzi do ciebie. Kładzie rękę na twoim ramieniu. Nie patrzysz, kto to. Wyczuwasz, że ma kłopot z wypowiedzeniem chociażby jednego słowa. Po chwili siada obok ciebie i cię przytula. Patrzysz niepewnie, jak Igła, ten zawsze wesoły, niepoważny Igła powstrzymuje łzy, by cię pocieszyć. Po raz drugi w życiu stracił przyjaciela. Najpierw Arek, teraz Łukasz.

   Odwzajemniasz uścisk. Czujesz, że on również potrzebuje bliskości. Wiesz, jak trudno mu jest. Koszmar sprzed ośmiu lat znów powraca. Dobrze wiesz, że będzie chciał nieść trumnę przyjaciela. W ten sposób odprowadzić go po raz ostatni, towarzyszyć w ostatniej drodze. Bo te osiem lat temu razem z Łukaszem odprowadzali Arka.

   ~*~
   Łzy płyną ci po policzkach. Krzysiek zrobił tak, jak myślałaś. Teraz stoisz na cmentarzu i wsłuchujesz się w mowę Ignaczaka.
 - Był jednym z moich przyjaciół. Zawsze wesoły, uśmiechnięty. Zarażał życiem innych. To on pomógł mi się podnieść po śmierci Arka. A teraz jego nie ma. Już nigdy nie powie mi: Wstawaj, Igła z tego parkietu, bo korzenie zapuścisz. Już nigdy nie zadzwoni do mnie o drugiej nad ranem z pytaniem czy już śpię, bo jest sprawa do zrobienia. Już nigdy się za to na niego nie wkurzę. Żegnaj, Ziomku, widać Bóg potrzebował ciebie do tej Niebiańskiej Drużyny.
Każda myśl i każdy szept
Wszystko przypomina Ciebie
~-*-~
e... ja nie skomentuję tego... płakałam, jak to pisałam.
Gosia Andrzejewicz: Zabierz mnie.

17 komentarzy:

  1. Zabiłaś go , ziomek. Jak mogłaś? I to w takim dniu? O nie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak mogłaś uśmiercić Ziomka? Notabene jednego z moich ulubionych rozgrywających? No jak?! Ja się nie zgadzam! Dobiłaś mnie doszczętnie i to w dzień tak tragicznej wiadomości dla całego świata siatkówki! No, ale cudownie to opisałaś... Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż. Na pewno z podkładem muzycznym podanym na końcu jest to wzruszające i w ogóle, ale wokalista Paktofoniki w moich głośnikach, twierdzący, że jest Bogiem, nie pomagał wczuć się w nastrój (napisać nastrój przez u zwykłe to tylko ja potrafię >.<") Żegnaj

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny, rozdzial....ale taki smutny...

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, poszłaś na głęboką wodę. Romantyczny początek z Łukaszem, którego głosu mogłabym słuchać dzień i noc, za to koniec najczarniejszy z możliwych. I chyba poruszyło to mną dogłębnie za sprawą wizji załamanego Krzyśka.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak ci pierdykne to się nogami nakryjesz moja droga ...

    ... Justynko. :) i to w takim dniu... ty to niebiańską drużynę jeszcze stworzysz

    OdpowiedzUsuń
  7. podziwiam za odwagę że napisałaś o śmierci siatkarza, ja choćbym chciała to się na to nie zdobędę bo jakoś bałabym się że słowa kiedyś mogły by się zamienić w rzeczywistość. Szkoda że Paulina i Łukasz gdy już odnaleźli szczęście u swego boku tak brutalnie zostali rozdzieleni

    OdpowiedzUsuń
  8. No i się popłakałam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Masakraaaaaaaa, pod koniec miałam łzy w oczach T^T Nie rób ...

    ... już tak więcej

    OdpowiedzUsuń
  10. no i jak kolejny raz płaczę przez twoje opowiadanie! tak ...

    ... pięknie piszesz! nie wyrabiam bo co przeczytam cos twojego to becze albo ze wzruszenia albo ze smutku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cierpi Igła - cierpię ja. No wiesz?! To musiał być Ziomal?!

    OdpowiedzUsuń
  12. ej, to nie fer -.- ja też chcę tak pisac, jak ty. Ostatnimi słowami doprowadziłaś mnie do potoku łez, naprawdę.
    Paulina dostała to, czego pragnęła, a potem tak brutalnie zostało jej to odebrane. Ja bym tego chyba nie wytrzymała.
    a dla Igły, to już cios poniżej pasa.. Kolejny raz stracic najlepszego przyjaciela. Każdy z nich ginie w wypadku. Szkoda, że nie zrobiłaś z tego całego opowiadania, bo było by świetne, naprawdę. Smutne, ale piękne.
    Napisz to kiedyś w rozdziałaaaaach :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale, że Łukasz?! Dlaczego??? Ryczę normalnie teraz ryczę ...

    ... jak bóbr...a miało byc tak pięknie byłam przekonana a tu nagle BUM...

    OdpowiedzUsuń
  14. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Dlaczego ;c Nie mam siły tego ...

    ... czytać, bo aż łzy mi same do oczu napływają.

    OdpowiedzUsuń
  15. jak czytałam to pierwszy raz, to ryczałam. teraz czytam to po raz kolejny i znowu ryczę. jak dobrze, że to tylko fikcja...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierdole... Nie napiszę nic konstruktywnego bo ryczałam jak głupia. Nadal ryczę... Boże nadrabiam historie na tym blogu, wszystkie takie przyjemne, lekki i o miłości, a tu taki policzek po przeczytaniu tej... Nawet nie próbuję sobie wyobrazić stanu emocjonalnego Igły... Koniec! nie pisze więcej, bo nie dam rady...

    OdpowiedzUsuń
  17. Nadrabianie historii na tym blogu zaczęłam od tej o Łukaszu i chyba nie dokończę, bo siedzę zaryczana. Takie krótkie, a tak smutne :(

    OdpowiedzUsuń