Wiesz... Wiele razy zastanawiałam się, jakby to było. Gdybym wtedy
powiedziała, że mi zależy. Gdybym nie pozwoliła Ci odejść. Jednak
stałam. Stałam, nie dowierzając Twoim słowom, gdy Ty odchodziłeś na
zawsze z mojego miasta, mojego
życia. Życzyłam Ci z całego serca, byś odszedł do klubu, który w końcu
pokona Skrę Bełchatów. I po tylu latach się to spełniło. Twoja Resovia
została Mistrzem Polski. Wiesz, płakałam. Płakałam, jak małe dziecko ze
szczęścia. Widziałam Ciebie. Takiego, jakim zapamiętałam. Wesołego
człowieka, potrafiącego podnieść na duchu każdego. I żałowałam. Bo kilka
dni po Twoim odejściu zrozumiałam. Ogarnęłam to wszystko. I śmiało
mogłam powiedzieć, że Cię kocham.
A co by było, gdybym Cię
zatrzymała? Może dzisiaj byłabym Twoją żoną. A Ty po wygranej
powiedziałbyś mi, że to dla mnie. Przytuliłabym Cię, szepcząc kocham.
Może powiedziałbyś, że Ty też. Byłabym szczęśliwa.
A tak?
Siedzę w domu, w Bełchatowie, marnując się zupełnie. Chłopaki poszli się
upić, więc ja jestem awaryjnym kierowcą. Czasem się zastanawiam, za
jakie grzechy ich znam. No bo w końcu ile można? Rozumiem... przegrali
tak ważny finał. Rozumiem... są rozgoryczeni. Ale nie rozumiem jednego:
Jak w ogóle to jest możliwe, żeby przeżywać to tak długo?
Dzwoni mój telefon. Odbieram i ze zdziwieniem stwierdzam, że to Ty. Co
Ty do cholery robisz w Bełchatowie? O godzinie trzeciej nad ranem,
dzwoniąc do mnie, bym przyjechała po Cinka, Bartka i Michała, bo nie są w
stanie wyjść z lokalu. Obiecałam, jadę. Szkoda tylko, że Ty mnie nie
poznajesz.
Parkuję i wchodzę do tego burdelu, jak zwykłam
nazywać ulubiony klub moich znajomych. Widzę Cinka, a raczej jego zwłoki
siedzące przy barze z Tobą i pozostałymi. Podchodzę, mówię, gdzie
zaparkowałam i idziemy. Przyglądasz mi się, jakbyś czegoś szukał. Może
to dawna Iza? Ta, która za cholerę by nie postawiła tutaj nogi? A może
to tylko złudzenie...
Odwożę tych wariatów do domów. Ty jedziesz z nami, nie wiem po co. Przez całą podróż czuję na sobie spojrzenie Twoich oczu.
- A Ciebie gdzie odwieźć? - pytam cicho.
- Jeszcze nigdzie. Pogadajmy - uśmiechasz się. I już wiesz, że Ci ulegnę.
- Ale o czym Ty chcesz rozmawiać? - pytam, spuszczając wzrok.
- O tym, co było. I o tym, co jest.
- Co było to było. A teraz jest noc - próbuję grać twardą, jednak mi nie idzie.
Widzisz moją walkę ze sobą. Kładziesz rękę na moim ramieniu.
- Iss - mówisz cicho. Tym głosem, który tak uwielbiałam.
- Nie, Krzysiu - patrzę Ci w oczy. - Było, minęło. I już nic nie wróci. Gratuluję Ci wygranej nad Skrą.
Nie wiedzieć, dlaczego, łzy gromadzą mi się w oczach i spływają po
policzkach. Wycierasz je kciukiem, przybliżając swoją twarz do mojej.
Chcę zaprotestować, ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie głosu.
-
Iza... To, co ci wtedy powiedziałem... Codziennie o tym myślałem. I
chciałem cofnąć czas, bo wtedy straciłem Ciebie jako przyjaciółkę...
Kontakt się urwał i już nie było czasu...
- Nie straciłeś mnie nigdy. Po prostu miałam pracę... Wiele zajęć...
Patrzę Ci w oczy. Wesołe iskierki są bardzo malutkie. Tak, jakbyś miał
coraz mniej powodów do radości. Wesołość ustępuje miejsca zmęczeniu,
bólowi. Wiem to, Krzysiu.
- Rozumiem to. Chcę tylko powiedzieć, że to zwycięstwo nad Skrą zadedykowałem Tobie.
-
Żartujesz, prawda? - patrzę z niedowierzaniem. - Mówiłeś kiedyś, że tak
ważne osiągnięcie zadedykowałbyś tylko naprawdę ważnej osobie.
-
Nie pamiętasz już? - pytasz, przejeżdżając palcem po moich ustach. -
Wtedy powiedziałem, że Cię kocham. I to się nie zmieniło nawet przez
tyle lat.
Całujesz mnie. Pierwszy raz, od tamtej chwili... Od sześciu lat.
- Wiesz... Ja Ciebie też kocham - szepczę, uśmiechając się.
I kto by pomyślał? Jeden mecz a tyle przyniósł korzyści.
Stoję teraz na balkonie, opierając o barierkę i patrząc w gwiazdy.
Miasto śpi. Słyszę Twoje kroki. Przytulasz mnie i opierasz głowę na moim
ramieniu. Uśmiecham się.
- Chodź już - mówisz cicho. - Za kilka minut oczepiny.
- Nie chce mi się - wzdycham. Jestem zmęczona.
- Wiem... Ale nie sądzisz chyba, że oczepiny da się przeprowadzić bez panny młodej, co? - pytasz, biorąc mnie za rękę.
- No dobra... Idę.
Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie Łukasz już przygotował dwa krzesła.
Rzut welonem i krawatem. Zabawa do białego rana. I nasze szczęście. Nareszcie ułożyłam sobie życie. Dzięki Tobie.
Iss, dla Ciebie :) Nie dołuj się :)
Bardzo, bardzo lubię! :) Szczęśliwe takie! :) W sumie ja ...
OdpowiedzUsuń... to jednak lubię happy endy, tylko u mnie nie zawsze wychodzą :D Baju :*
Mamy piękne zakończenie ! Cieszę się że spotkali się po ...
OdpowiedzUsuń... tylu latach i na nowo odbudowali swoją miłość :)
Chciałabym żeby w realnym życiu nawet po tylu latach los też dawał taką drugą szansę, ale to jest przeważnie niemożliwe, bo przynajmniej jedna strona zapomina, znajduje ukojenie w ramionach innej osoby. Tutaj wszystko się skończyło szczęśliwie a Iza znów mogła być ze swoja wielką miłością jaką jest dla niej Krzyś :)
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie;) Cieszę się, że zakończyło się ślubem ...
OdpowiedzUsuń... no i że Krzysiu był obecny:) Czekam na następne opowiadanko.
To teraz migiem, zanim wtryni się... Kur... Za późno... ...
OdpowiedzUsuń... >.<" Albo, nie jest nadzieja. Opowiadanie krótkie i treściwe, takie... fajne. I, co dziwne, ma duży ładunek emocjonalny. Brawo.
Ooo i nasz Krzysiu się pojawił :D Fajna historia. Piękne ...
OdpowiedzUsuń... jest to, że minęło 6 lat, a oni nadal się kochają.
Widocznie prawdziwa miłość może przetrwać wszystko
OdpowiedzUsuń"Miłość jest cierpliwa, łaskawa.
OdpowiedzUsuńMiłość nie zazdrości, nie szuka poklasku
Miłość nie unosi się pychą(...)
Nie szuka swego, gniewem się nie unosi(...)
Miłość nie pamięta złego." - uwielbiam ten fragment! <3
Poza tym onepart bardzo ciekawy. Nie spodziewałam się takiego zakończenia.
Czekam na następny! :)
Historia bardzo fajna , ale wybacz... Jakoś nie widzę Krzyśka w takiej roli. Bardziej pasują mi tutaj hm... Bartman i Wiśniewski?
OdpowiedzUsuń