Zmieniłam trochę koncepcję prowadzenia tego bloga. Dlatego też będą tu pojawiać się one party nie tylko o siatkarzach, jak do tej pory, ale też o innych sportowcach, piłkarzach, skoczkach narciarskich, piłkarzach ręcznych itp.

Listy do S. 1

Simon! 
      Na początku może zaznaczmy, że nigdy tego listu nie dostaniesz. Nie będziesz miał możliwości go przeczytać, zmiąć, spalić, czy też na niego odpisać. Skąd to wiem? To proste. Bo nigdy go nie wyślę. Mimo że jest on do Ciebie, nie będziesz o nim wiedział. Paradoks? Tak. Jak nasza znajomość.
       Pamiętasz, jak spotkaliśmy się pierwszy raz? Stałam na sali gimnastycznej, patrząc z uśmiechem na ustach, jak moi koledzy z klasy i Ty, który miałeś z nimi wychowanie fizyczne, planujecie "kocić" nowego ucznia. Szliście do szatni. A ja wtedy powiedziałam trzy słowa, które były raczej głośnym myśleniem, niż skierowanym do Ciebie tekstem. Ale Ty odpowiedziałeś. Odwróciłeś się z uśmiechem na ustach, podszedłeś do mnie i po prostu na nie odpowiedziałeś. Mimo, że się nie znaliśmy, wyglądało to, jakbyśmy utrzymywali kontakt przez jakiś czas. Już wtedy zwróciłam na Ciebie uwagę, wiesz? Na tego zawsze uśmiechniętego Simona. Simona sportowca. Simona z VFB Friedrichshafen. Simona siatkarza. 
        Wyróżniałeś się, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę. W tym liceum, gdy przechodziłam korytarzami, czułam na sobie Twój wzrok. Widziałam, że na mnie patrzysz. Czasem się uśmiechałeś. Czasem tylko patrzyłeś w milczeniu, dopóki nie zeszłam schodami. Pamiętam jeden z incydentów na przystanku autobusowym, gdy czekałeś na autobus. Rozmawiałam wtedy z kolegą z Twojej klasy. Ja byłam w równoległej, pamiętasz? Autobus się spóźniał ponad dziesięć minut. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z Andreasem. Śmialiśmy się i w ogóle. Nie wiem, jaki był Twój zamysł, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakbyś chciał do nas podejść. Nawet spytałeś Andreasa, która godzina, ale chyba zabrakło Ci odwagi przyłączyć się do rozmowy. Chodziłeś wokół nas, to z bliższa, to z dalsza. Wyglądałeś, jakbyś chciał Andreasa pobić. Naprawdę. Powiedziała mi to koleżanka, która stała wtedy z nami. Nie znasz jej. 
            Obracam w rękach nasze klasowe zdjęcie. Pamiętasz, jak się przepisałam? Spóźniłeś się wtedy na geografię. Wpadając do klasy, nie zauważyłeś mnie. Dopiero chwilę później, gdy już usiadłeś i ochłonąłeś, zwróciłeś uwagę na nową koleżankę w klasie. Na zdjęciu wszyscy wyglądają, jakby się lubili, choć dobrze wiesz, że tak nie było. Oprócz mnie były w klasie jeszcze dwie dziewczyny o imieniu Heidi. Jedna z nich strasznie się do Ciebie przystawiała. Nie wiem, czy to widziałeś, czy też nie. W każdym razie ona chciała Cię mieć. Byłbyś jej gwarancją popularności i sukcesu. Ten fajny i lubiany przez wszystkich Simon. 
             Wiele było jeszcze takich sytuacji. Jak na przykład ta, kiedy próbowaliśmy pozaliczać zagrożenia. Pamiętasz? Wydawało się, że dobrze się dogadujemy. Pamiętam też, że z początku, gdy nauczyciele nie mogli się przyzwyczaić do tego, że w klasie jest więcej osób, z dumą w głosie podkreślałeś, że teraz są trzy Heidi. Rzadko używałeś mojego imienia bezpośrednio do mnie. Nie rozmawialiśmy za często. Ale przypomina mi się ta radość w Twoich oczach i ten śliczny uśmiech, gdy spytałam Cię, w której lidze gra Twój klub. Było to dla mnie coś niesamowitego. Dlaczego? Bo do nikogo innego się tak nie zachowywałeś. 
               Wybacz, muszę już kończyć. Do napisania z mojej strony. 
Zawsze Twoja
Heidi.
    Od tego czasu minęło dziesięć lat. Teraz Ty, Simonie jesteś wspaniałym siatkarzem, a ja dziennikarką sportową. Nasze drogi się rozeszły wcześniej niż przed ukończeniem liceum. O tym traktuje kolejny list. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna się spotkamy. Dlaczego? Mam zrobić z Tobą wywiad. 
      Po meczu podchodzę do Ciebie i patrzę przez chwilę w Twoje oczy, zanim się przywitam. I znowu w nich tonę, tak jak kiedyś. 
   - Dobry wieczór - witam się, niepewna czy mnie pamiętasz. - Mogę zadać kilka pytań?
       W odpowiedzi słyszę tylko Twój ledwo słyszalny szept Heidi? Niemożliwe. i widzę iskierki w Twoich oczach. Czyżbyś mnie rozpoznał, Simonie Tischer?

Nie wiem, czy wracam. 
Będzie jeszcze jeden list. Ale tylko list.
Napiszcie, jak sobie wyobrażacie, jak potoczy się dalej los Heidi i Simona? 
Jestem ciekawa :)

4 komentarze:

  1. Czasami tak jest, że licealna fascynacja kończy się wraz z końcem szkoły lub wspólnej nauki. Spotkanie po latach czasem różnie wygląda, a uczucie rzadko odżywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw pozwolę sobie napisać: Siiimooon <3
    Jak to miło coś o nim przeczytać :) Chyba w liceum był zbyt nieśmiały, bo ewidentnie interesował się Heidi ;) A kto wie, co by z tego mogło być. Czekam na ten drugi list, bo może jednak zdarzyło się coś po wywiadzie :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. List do S. - nie naszej bloggerki S, ale mi się skojarzyło :D
    Jestem niewiele lat, ale jednak - po skończeniu szkoły, i związki, które miały powstać, lub stwarzały takie pozory do dziś ich nie ma, wręcz przeciwnie drogi się rozeszły. Inaczej może to wyglądać tutaj po kilku latach, o ile nie zdążyli ułożyć sobie życia. Czekam na kolejny, wszystko się wyjaśni :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, ja tak sobie myślę teraz...
    Kiedyś usłyszałam od przyjaciela, że on wierzy w to, że można zakochać się w gimnazjum i dlatego on chcę nowych związków, a ja mu odpowiedziałam na to, że do miłości trzeba dorosnąć, bo to, że powie po tygodniu komuś, że kocha, zawsze będzie nieprawdę, bo tak się nie da.
    I to ja mam do tej pory rację, bo jego związki trwają góra 2/3 miesiące...
    I teraz, jak tak sobie to czytam, to tak jakbym widziała jego i siebie, tyle że w innych całkowicie okolicznościach.
    I to właśnie może dlatego ta historia mi się spodobała (?) Może dlatego chciałabym, żeby miała więcej części, żebym mogła w większej ilości powspominać stare dobre swoje czasy?
    Sama nie wiem, ale będę trzymać kciuki za to, żeby ta historia wywołała przede wszystkim we mnie pozytywny wydźwięk.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń